14 października 2015

Życia - to za wiele. Życie Adeli 1 i 2



Film sprzed dwóch lat, który zdobył Złotą Palmą i wywołał spore zachwyty musiał w końcu (powinien?) zyskać moją skromną uwagę. Temat miłości, namiętności i narastających trudności jest stary jak świat. Czy zatem można powiedzieć (pokazać) coś jeszcze na świeżo?


No i niby można, bo film faktycznie jest bardzo realistyczny, ale te niemal trzy godziny to przesada. Ani temat ani fabuła, ani stany emocjonalne nie uzasadniają takiego rozwleczenia. Wspaniałych opowieści o miłości (jak chce Spielberg) było  sporo i jakoś niespecjalnie się zgadzam, aby ta była w czymś naprawdę wyjątkowa. 

Życie Adeli 1 i 2 jest opowieścią o nastolatce, która ma chłopaka i jest jej z nim dobrze, ale czuje, że pociąga ją także własna płeć. Spotyka na swojej drodze niebieskowłosą Emmę i szybko zajmuje miejsce jej dotychczasowej partnerki. Jak to bywa w takich historiach, po czasie wzlotów, nadchodzi ostygnięcie, nieporozumienia, posądzenie o kłamstwo i rozkład związku, w którym jedna strona cierpi bardzo a druga chyba nieco mniej. Upraszczam, ale tak to zwykle bywa, nihil novi sub sole.

Jest nudnawo, ale reżyser nie boi się realizować scenek (i to długich) seksu lesbijskiego. Te są, a trzeba to podkreślić, bardzo estetyczne i namiętne, ale mam wrażenie, że największą frajdę uczyniłyby miłośnikom voyeryzmu. Mijają czasy niedopowiedzenia. Prawda czasu, prawda ekranu – można powiedzieć, ale mnie nie przekonuje „nadbudowa intelektualna”, która to uzasadnia. Niestety.

Problemem jest także to, że bohaterka Adela jest mi niemal zupełnie obojętna (może tak miało być?), bo to nastolatka jakich wiele i każdy przecież przechodzi takie zawirowania emocjonalne w jej wieku. Po latach z takiej miłości zostaje tylko śmiech lub zgrzytanie zębów. To dziewczynka, jeszcze nie kobieta. Rzadko takie wczesne związki stają się czymś trwałym, a początkowe porozumienie i pociąg ulegają pierwszym kłopotom. Miłość to przecież zaufanie.

Odnoszę także wrażenie, że zachwyty byłyby jednak mniejsze, gdyby film dotyczył miłości heteroseksualnej. Oczywiście, można powiedzieć, że ta miłość jest bardziej eteryczna, krucha, ulotna i duchowa, ale czy to przypadkiem nie jest stereotyp w czasach, gdy należy z nimi walczyć?

Jak na Złotą Palmę spodziewałem się czegoś co mnie poruszy, wzruszy, zastanowi. Niestety, nic takiego się nie stało. Realizm, emocje, prawda – są filmy w których te elementy występują i coś z tego wynika. Tutaj moje doświadczenie specjalnie się nie zwiększyło.

6/10

12 października 2015

Paweł Huelle - Pierwsza miłość i inne opowiadania




Zaczęło się od „Weisera Dawidka” i od filmu na kanwie tej powieści. Choć film i książka różnią się od siebie (także miejscem akcji), obie posiadają specyficzny klimat. „Realizm magiczny” w wydaniu Pawła Huelle to własne spojrzenie na przenikanie się świata materialnego i metafizycznego, nienachlanej nostalgii za tym, co minęło i konfrontacji z tym, co jest teraz. 

Narrator opowiada o Gdańsku i okolicach, o wydarzeniach drobnych i poważniejszych, ale dziejących się za każdym razem gdzieś na uboczu głównego nurtu historii. „Pierwsza miłość” jest opowiadaniem, jakby to ująć, najbardziej prostym i bezpośrednim - narrator, „Dżez” i jego Fumka oraz dziewczyna. On robi coś szalonego, ona szybko zapomina i nie ma już „pierwszej miłości”. W „Mimezis” autor przypomina społeczność mennonitów zamieszkujących przed wojną Żuławy Wiślane, którzy opierali się nowoczesności i pozostawali wierni surowym zasadom wiary. Z kolei „Gute Luisa”  to opowieść o dziewczynce, której ojciec niegdyś przewoził ludzi po Motławie a teraz został ostrzycielem noży. Ich domem jest wysepka na rzece pokryta ruinami spichrzów. Schyłkowy jest także kuzyn i ciotka narratora – ona wróciła ze wschodu, gdzie zostawiła młodość a on jest reprezentantem dawnego sposobu wychowania, wiedzy i ogłady. Huelle pisze także o dwóch kolegach, niegdyś zbierających nocą bursztyn na poligonie i galerii nietuzinkowych postaci, które wspominają. W zasadzie nie wiadomo, co tutaj jest prawdą a co tylko podkoloryzowanym wspomnieniem szalonych lat.

W innym opowiadaniu do polskiej rodziny przyjeżdża Niemiec, którego ojciec ukrył w kredensie złote monety. Nietypowe spotkanie kończy się wieczorną wycieczką po rzece i niespodziewanym zakończeniem. Przypomina też ostatni kurs gdańskiego tramwaju tuż przed wkroczeniem Armii Czerwonej. W końcu „Ulica Polanki” – krótka uliczka, która była  pniemym świadkiem historii – tędy przejeżdżał Napoleon, tutaj działa się najnowsza, polityczna historia Polski.

Pisarz tworzy i odtwarza świat małej ojczyzny, buduje mit, ale też nie jest śmiertelnie poważny. Dzieciństwo to przecież najważniejszy okres życia. Wtedy kształtuje się osobowość człowieka a zatem powracanie do niego, jest powrotem do źródeł i odkrywaniem siebie. Huelle przypomina coś zdawałoby się oczywistego, że światy w jakich żyjemy podlegają stopniowej, acz nieuchronnej anihilacji. Tylko czasem wielka wojna potrafi wszystko skutecznie przyspieszyć.

Dla jednych taka proza będzie dość nudnym wracaniem do przeszłości, często niejasnym, dla wielu nieczytelnym. Czuć tutaj dekadencję, rozkład i smutek, choć często zakończenia historii przypominają, ze życie toczy się dalej. Huelle zadaje też pośrednio najważniejsze pytania – o człowieka, pamięć i historię.

14 września 2015

Mały Budda (1993)



Wschód – Zachód


„Mały Budda” to chyba najbardziej mistyczny i sensualny film Bertolucciego jaki do tej pory obejrzałem. Jego akcja (choć to słowo do niego nie pasuje) rozgrywa się na dwóch płaszczyznach, które w pewnym momencie (fabularnie i dosłownie) się przecinają i przenikają.



Na pierwszej z nich Bertolucci opowiada historię księcia Siddharty, który widząc biedę, starość i śmierć, nękany wątpliwościami, odchodzi od dotychczasowego życia i poddaje się kontemplacji. Odkrywa w końcu prawidła rządzące światem, unika pokusy złego i staje się Buddą (Oświeconym). 

Na drugiej płaszczyźnie widz poznaje Lamę Norbu, który w Ameryce odnajduje kolejne wcielenie swojego zmarłego mistrza. Rodzice małego Jesse’go początkowo są (co naturalne) dość sceptyczni wobec wizji reinkarnacji we własnym domu. Ostatecznie, chłopiec wraz z ojcem trafiają na kilka tygodni do Bhutanu, aby wraz z dwoma innymi dziećmi, Nepalczykiem i Hinduską, zostać poddani ostatecznym testom.


2 września 2015

Uczta trwała cztery dni



Cytat z niedawnej wojny


„Wieczorem powietrze było suche, przejrzyste i panował odświętny nastrój. Ze wzgórza zbiegło stado bezpańskich świń, równie szalonych jak te, które utopiły się w Morzu Galilejskim, opętane przez demony. Żołnierze zastrzelili kilka. Ogień nie bardzo chciał się rozpalić, bo drewno zawilgło. Nenad wymyślił, żeby obedrzeć świnie z tłuszczu i dać go na podpałkę zamiast benzyny. Kiedy ułożyli świńskie sadło wśród gałęzi, te z łatwością się zajęły. Buchnęła z nich chmura dymu i pary, więc mięso przypaliło się i udusiło jednocześnie. Ludzie objadali się, maczając chleb w roztopionym sadle, które ściekało do garnków, i popijali śliwowicą. Jeden żołnierz zauważył, że w piekącej się świni kapie roztopione złoto i srebro. W świńskich żołądkach znaleźli ludzkie palce ze ślubnymi obrączkami, naszyjniki z krzyżykami, złote mostki. Wygłodniałe świnie pożarły swoich zabitych właścicieli. Z pieczystego wyciekło tyle tłuszczu, że żołnierze nasmarowali nim buty i broń. Uczta trwała cztery dni.”




Josip Novakovich, Prima Aprilis, Baobab, s.148

Przełożył Michał Kłobukowski

7 sierpnia 2015

"Konformista" Bernardo Bertolucciego



 Pan Nikt


“Konformista” Bernardo Bertolucciego powstał na podstawie książki Alberto Moravii. Bohaterem jest Marcello Clerici (Jean Louis Trintignant) człowiek inteligentny, oczytany, który w burzliwych latach faszyzmu we Włoszech chce żyć normalnie, choć trudno określić, na czym miałoby to polegać. Zostaje członkiem partii, wstępuje do służb specjalnych i otrzymuje zadanie likwidacji pewnego profesora, którego zna osobiście, bo był jednym z jego najlepszych studentów. Profesor Quadri jest niewygodny dla władz, gdyż otwarcie krytykuje system, ale z obawy przed represjami wyjechał do Paryża.


Ważnym momentem w życiu Marcella był jego nieco bliższy kontakt z szoferem („podobnym do kobiety”), którego jako dziecko, jak sądził, nieświadomie zastrzelił. Być może to traumatyczne wydarzenie sprawiło, że bohater stał się kunktatorem, tchórzem, który nie potrafi ponosić odpowiedzialności na swoje wybory. Wskazywały by na to ostatnie sceny filmu. Trudno zresztą mówić o wyborach, skoro stara się płynąć z głównym nurtem. Marcello jest osobnikiem bez właściwości, gładkim i spłaszczonym, aż nudnym i irytującym. Trudno go lubić, choć można częściowo zrozumieć, zazwyczaj kontroluje emocje, ale potrafi się także zdenerwować, chaotycznie zaprzeczać. Także w czasie spotkania z księdzem w konfesjonale z początku prezentuje swoje poglądy na życie i kontakty przedmałżeńskie ale pod naporem argumentacji duchownego jego stanowisko staje się bardziej chwiejne.