3 lutego 2014

One - recenzja filmu "Ona"



         Film Spike’a Jonze’a jest obrazem stosunkowo kameralnym, w którym widz może wejrzeć, jak będzie wyglądało nasze życie, być może, już za kilka lub kilkanaście lat.  Chłodne ściany mieszkań i budynków, powszechny bezprzewodowy dostęp do dóbr kultury i chatroomu. A w tym wszystkim pojawia się inteligentny i wciąż rozwijający się system operacyjny o imieniu Samatha (Scarlett Johansson)

Źródło: www. media.salon.com

Bohaterem filmu jest dość niepozorny facet o staroświeckim imieniu Theodore (Joaquin Phoenix), noszący równie niemodny zarost. Choć wahania trendów w modzie wskazują, że nawet pekaesy mogą jeszcze wrócić. Theodore jest wrażliwym, romantycznym człowiekiem, który znajduje się w trakcie ważnego przełomu życiowego. Rozwodzi się z żoną, z którą pomimo wspaniale spędzonych lat, nie potrafi się już dogadać. Sam pracuje w dość przyjemnym otoczeniu pisząc (a raczej dyktując komputerowi) listy miłosne dla klientów. W swojej aktualnej pracy jest naprawdę świetny (co potwierdza rozczulony portier) a zarazem strasznie samotny w świecie w którym relacje międzyludzkie ulegają stopniowemu rozpadowi. Reżyser jednak nie moralizuje, nie poucza i nie pokazuje palcem, co wpływa bardzo pozytywnie na film. Pewnego dnia, wciąż jeszcze myśląc o żonie, kupuje świeżo wprowadzony na rynek system komputerowy, który umożliwia nabywcy rozmowę i znajomość z głosem męskim lub żeńskim. Relacja z Theodore z bezcielesnym głosem kobiety – bardzo dowcipnym, inteligentnym, zdystansowanym i troskliwym sprawia, że pozwala mu regulować znaczną część swojego życia. Relacje z innymi kobietami (już cielesnymi) wypadają na tym tle dość blado. Najbliżej jest mu jeszcze do przyjaciółki z dawnych lat Amy, która niedawno rozstała się z mężem. Podobna sytuacja życiowa powoduje, że powierzchowny dotąd kontakt zamienia się w rozmowę, czyli coś, coraz trudniej dostępnego. Pojawia się jeszcze żona, gdy podpisują wreszcie papiery rozwodowe; „tymczasowy” erzac ciała Samanthy zauroczonej ich relacją; a także kobieta na randce z którą, pomimo dobrego kontaktu, nie potrafi albo nie może, przejść na wyższy poziom zaangażowania. Spośród tych „onych” zdecydowanie wygrywa dążący do doskonałości system. Samantha potrafi bowiem przeczytać opasłą książkę w ułamku sekundy, przejrzeć i odpisać na wiadomości mailowe, narysować coś ładnego, skomponować muzykę i porozmawiać na odpowiednim poziomie. Brak cielesności ustawia cały związek w pozycji, pejoratywnie rozumianej, miłości platonicznej. Jednakże nawet ona nie jest doskonała, acz znacznie przyjaźniej nastawiona do ludzi niż np. Skynet. Wykonuje i rozwija swój program, czego nie można powiedzieć o ludziach.
Jaoquin Phoenix bardzo przekonująco zagrał swoją rolę a wszystkie kobiety (widzialne i niewidzialne) zaludniają jakoś ten zdystansowany, wychłodzony świat. Można też odnieść wrażenie, że Theodore był najbardziej szczęśliwy w momencie, gdy opuszcza miasto i pojawia się zimą w domku pośród lasu a także ze znajomymi nad morzem. Za każdym razem towarzyszy mu miły głos w słuchawce. Czyżby była to aluzja, aby powrócić do natury? W szerokim tego słowa znaczeniu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz