3 września 2013

Orchestral Manoeuvres in the Dark (OMD) - English Electric



Orchestral Manoeuvres in the Dark (OMD) powrócili trzy lata temu płytą “History of Modern”, która zebrała mieszane recenzje i opinie słuchaczy. Wynikało to z faktu braku spójności stylistycznej, spowodowanej chęcią sprawdzenia się członków grupy w różnych (nowych dla nich) rejonach muzycznych. Całość brzmiała jednak jak kontynuacja brzmienia z lat 90. a te były jednak słabsze (z wyjątkiem „Sugar Tax” z 1991 r) od ich pierwszych dokonań. O ile zatem „History of Modern” była płytą nierówną, tak „English Electric” jest bardzo wyrównana, czasem aż za bardzo. Niemniej, jest to powrót do źródeł synthpopu i new romantic. Muzycy dalej nieco eksperymentują, choć daleko temu do zabaw dźwiękiem i formą z czasów „Dazzle Ships”. 

 Na pierwszym planie mamy zatem singlowy „Metroland” z sympatycznym animowanym teledyskiem. Słychać tu wyraźne skojarzenie z „Metropolis” Kraftwerk. Silna i pulsująca linia basu połączona z "orkiestrową" melodią. Na drugim biegunie znajduje się ballada „Stay with me” śpiewana przez Humphreysa, która ociera się aż o zbytnią słodycz, ale aranżacja pozwala jej skutecznie wydobyć się odmętów kiczu. Trzecim utworem, który składa się na kompozycję całości jest „Future will be silent” – wpierw lekko ambientowy, później wyraźnie w klimacie techno, aby wreszcie wyjść wyraźnym bitem w stylu OMD. Jakby muzycy chcieli pokazać w jednym, niemal zupełnie instrumentalnym utworze, że elektronika ma wiele odcieni, które mogą ze sobą swobodnie współgrać. Na wyróżnienie zasługuje jeszcze „Dresden” – kompozycja odstająca nieco od pozostałych jeszcze większą wyrazistością i stylem grupy, uważanej za jedną z najważniejszych w stylu New Romantic.
OMD wydali płytę, która brzmi mocno „ejtisowo” i w stylu, po którym każdy miłośnik elektroniki z tamtych czasów, rozpozna z kim ma do czynienia. Są to melodie, która można by śmiało podpiąć do playlisty – „lata 80”, jednakże już w aranżacjach, jakie daje współczesna technika. „English Electric” to dawny romantyzm unurzany nieco w techno oraz tęskne melodie i chórki. Wyraźna jest tu inspiracja dokonaniami Kraftwerk, czyli pierwszych mistrzów Mc Cluskeya i Humphreysa. Coś dla wielbicieli dawnych brzmień noworomantycznych w nowym anturażu, melodyjny synthpop. OMD tym samym dołączyli do grona dawnych gwiazd - Ultravox czy Duran Duran, którzy powrócili po latach i nie mają powodów do wstydu.







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz